W pewnym wieku ludziom coraz trudniej spotkać drugą połówkę. Największy problem mają ludzie po 30. Jest to taka grupa wiekowa, która albo jest już po rozwodach albo tzw. robienie kariery uniemożliwiło im znalezienie partnera na stałe. Krąg znajomych o statusie „wolny” zawęża się. Ludzie tak przyzwyczaili (by nie powiedzieć – rozleniwili się) się do życia we własnych czterech ścianach, że nie chce im się ich opuszczać. Więc, gdzie można spotkać osobę z którą chcielibyśmy żyć? Pozostaje tylko Internet. Czy można znaleźć miłość w Internecie? Kto korzysta z portali randkowych ? Dlaczego cieszą się one taką popularnością?
Dopóki sam nie spróbujesz (lub nie będziesz miał potrzeby) nie zrozumiesz – tak krótko można to ująć. W Internecie można znaleźć mnóstwo artykułów nt. aplikacji randkowych. Pandemia przyspieszyła trochę wzrost ich popularności i ilość użytkowników. Brak możliwości wyjścia z domu i chęć nawiązania relacji damsko – męskich o różnym charakterze sprawiła, że w tej chwili mamy dużo aplikacji z mało poważnymi ofertami.
Mężczyźni mogą zaprzeczać, wyśmiewać i obrażać się za takie uogólnianie, ale to właśnie aplikacje randkowe pokazują bardzo dokładnie czego naprawdę szukają panowie, a czego panie. Tu już nie ma mowy o żadnej pomyłce.
Wystarczy założyć konto na jakimkolwiek bezpłatnym portalu. Ok. 70 % procent mężczyzn szuka szybkiego, łatwego, darmowego seksu. Traktują wszystkie kobiety jak potencjalne kurwy. Powiedziałabym, że nawet gorzej, bo kurwie za numerek się płaci. Taktyka za każdym razem jest bardzo podobno. Zaczyna się od pisania, całkiem niewinnego. Wymiany informacji nt. imienia, miejsca pracy, zamieszkania, zainteresowań no i oczywiście podstawowego pytania co Cię tu przygnało/ jakiej relacji szukasz. Panie najczęściej szukają kogoś na stałe. Faceci podobno też. I tak też deklarują w trakcie rozmowy. Wszystko wychodzi w tzw. „praniu”, gdy spragniona uczucia kobieta da się szybko namówić na randkę jedną, drugą i …łóżko, a potem zostaje z niczym. Pan to co chce sobie weźmie, a potem zabierze zabawki i tyle go widzieli. A kobieta, jak to stworzenie uczuciowe. Zostaje ze złamanym sercem, wściekła na cały świat.
Niestety takich ch… namnożyło się sporo. Jeśli się w porę ich nie wczuje to później można mieć tylko problemy. Bardzo rzadko zdarzają się na tyle przyzwoici faceci, którzy mówią prosto z mostu, że chodzi im tylko łózko, a gdy się odmawia, grzecznie się żegnają. I ja to szanuję.
Po 1,5 roku spędzonego na 3 różnych aplikacjach mogę powiedzieć, że nieudało mi się poznać nikogo sensownego. Pierwsza aplikacja – Tinder – jest miejscem pełnym zadufanych w sobie narcyzów. Trzeba przyznać, że większość można spokojnie zaliczyć do kategorii przystojny/ atrakcyjny / coś sobą reprezentujący. Jasno określają jakiego związku szukają – fizycznego, czegoś na stałe lub „nic nie zakładam, zobaczymy co z tego wyjdzie”😉.
Sparowało mnie z ponad setką mężczyzną. Imponujący wynik, prawda😊? Odezwało się do mnie może ze trzydziestu. Z tych trzydziestu rozmowę dłuższa niż dwudniową prowadziłam może z pięcioma. Żaden się ze mną nie pożegnał, wszyscy znikali ot tak, bez powodu.
Druga aplikacja mająca bardzo dobre opinie, przynajmniej przed pandemią – Sympatia – okazała się jeszcze większą stratą czasu. Różnica między Sympatią a Tinderem jest znacząca. Za Sympatię trzeba zapłacić, żeby w ogóle rozmawiać. W Tinderze trzeba zapłacić, gdy chcemy mieć dostęp do dodatkowych opcji (np. chcemy mieć możliwość przejrzenia ponownie odrzuconych propozycji czy wyłączenia reklam). Sympatia – takie jest moje wrażenie – jest jednym wielkim zbiorowiskiem nieatrakcyjnych nieudaczników i nieszczęśników o niskim poziomie inteligencji. Wydaje mi się jednak, że prędzej tu można znaleźć kogoś komu będzie zależało na stałym związku niż na Tiderze. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość i mieć dużo szczęścia, bo trafienie kogoś sensownego graniczy z cudem.
Trzecia aplikacja – właściwe ciężko ją nazwać aplikacją, bo jest to dodatek do Facebooka – to miejsce które funkcjonuje od niedawna. Nie jest to ani Tinder, ani Sympatia. Nie trzeba za nią płaci, aktywuje się w momencie ustawienia statusu „WOLNY”. Coś co wyraźnie rzuca się w oczy, to dodawanie w profilu zdjęć zamiast zachęcających do nawiązania kontaktu odstraszających, budzących niesmak i zdziwienie. Np. ze środkowym palcem. Wbrew pozorom nie stanowią one wcale takiej rzadkości, a nie spotkałam takich na innych portalach. Zdjęcia na których pan jest nawalony lub czule ściska jakąś panią też nie stanowią najlepszej reklamy, a jednak i tych jest nie mało.
W porównaniu do Tindera tu, gdy komuś spodoba się nasz profil od razu może przesłać nam wiadomość (na Tinderze obie osoby muszą się sobie spodpobać my móc rozpocząć konwersację). Ostatnimi czasy nagromadziło się sporo Ukraińców, ale spotkać tu można również Włochów i Azjatów. Ja otrzymałam nawet dwie wiadomości od amantów z Dubaju, którzy zachwycając się moja urodą próbowali mi wcisnąć bitocoiny😉 No cóż, pod tym względem aplikacje te nie są za bardzo bezpieczne, bo ludzie dziś się pojawiają a jutro konto likwidują. Można się nieźle naciąć jak pokazuje film „Oszust z Tindera”.
Suma summarum – Tindera przeglądam, ale raczej na zasadzie by sobie popatrzeć😊, Sympatię usunęłam, a Facebook wyświetla mi „kandydatów” mimochodem.
Jednak jeśli ktoś szuka partnera na stałe to prędzej pozna go na ulicy, zakupach, autobusie czy imprezie niż w Internecie.
Nie mówię, żeby nie korzystać, ale korzystać z głową i dużym dystansem, nie nastawiając się na nic specjalnego.
#Tinder#Sympatia