
Wielkie oczy.
Mówi się, że strach ma wielkie oczy. Strach nie ma oczu. Strach ma wiele twarzy. I w różny sposób można go odczuć.
To takie uczucie, które siada na piersi i przytłacza. Nie boli, ale przygniata. Dręczy w wyrafinowany sposób. Zasłania to co prawdziwe, pokazuje najgorsze scenariusze, wiele wersji jednego wydarzenia. Zaburza obraz widzenia. Nie da się od niego odciąć. Nie daje spać, powoduje przyspieszone bicie serca.
Czasem człowiek lubi się bać. Po to tworzą horrory. Lecz, gdy zapala się światło w kinie lub zaczynają się napisy na ekranie kończy się strach za pieniądze. Dopada nas szara rzeczywistość czujemy się jak w potrzasku. Nie ma cięcia. Pieniądze zwykle nie ochronią nas przed lękiem idącym w parze ze strachem. Tylko czas i chronologia zdarzeń są wstanie uspokoić skołatane myśli.
Ludzie boją się różnych rzeczy. W zależności od wieku, doświadczeń, przemyśleń. Boją się zwierząt, innych ludzi, ogarnia ich strach przed podróżą czy egzaminem. Stresują się pracą, wizytą u lekarza, randką. Czy strach ma wtedy oczy?
A może jednak nie?
Pocą im się dłonie, plecy, stopy. Boli głowa lub brzuch. Nie mogą spać. Chce im się wymiotować, nie mogą wyjść z toalety. Piją, palą, wykonują nerwowe ruchy, podnoszą głos. Lub cichną. Zamykają się w sobie. Nie widzę wciąż tych wielkich oczu.
Strach rodzi się ze zmartwień i stresu. Nieodłącznej części naszej egzystencji. Każdy jakieś ma. Czy można się nie martwić i nie stresować? Można próbować odrzucać i wybierać w życiu rzeczy, aktywności i ludzi, którzy mają na nas wyczerpujący wpływ. Nie dawać im kluczy do niszczenia naszego spokoju. Zwłaszcza jeśli nasza równowaga i zdrowie padło przez nich zbyt wiele razy. Jeśli dałeś komuś bezwarunkowy wstęp do swojego domu, a on tego nigdy nie uszanował, nie warto poświęcać mu więcej czasu i uwagi.
Twarz.
Mój strach ma wiele twarzy. Ostatnio zaczęłam je liczyć. Są naprawdę duże, stare i z poważnymi minami. Przestały mnie atakować każdego dnia, nauczyłam się z nim żyć. I tak sobie myślę, że to dobrze. Że są ze mną od lat, że nie dochodzą nowe. Znamy się już tyle czasu, że tylko jedna wciąż mnie zaskakuje, reszta osiadła na laurach, mimo, że trwa. Czasem, gdy w pewnych kwestiach coś się w życiu poprawia ich rysy twarzy łagodnieją, a twarze robią się młodsze. Pewnie minie jeszcze trochę czasu nim całkowicie rozpłyną się we mgle podświadomości.
Rozpadam się.
Jest we mnie taki strach, który spał bardzo długo. Wstał, otrzepał się z kurzu i widzę go teraz jak rośnie w siłę. Usiadł mi na ramieniu i czeka na moje na potknięcie. Nie wiedziałam, że jeszcze kiedyś się obudzi.
Słabnie, gdy słyszę dźwięk telefonu. Rozpada się, gdy otwieram drzwi. Wzrasta, gdy je zamykam.
Leczy się go dotykiem. Obecnością drugiego człowieka. Rozmową. Uśmiechem. Przytuleniem. Splątanymi dłońmi. Śmiechem. Kawą. Piwem. Pocałunkiem. Szeptem. Zapachem. Niebem nocą. Spojrzeniem. Ciszą. Spacerem. Snem. Wyciszonym telefonem.
Jestem jak linoskoczek. Czuję znów tę adrenalinę dzięki której żyję. Stąpam po linie, którą jest strach. Balansuje między całą paletą pozytywnych emocji. Uczę się chodzić od nowa. I to mnie przeraża. Bo bardzo się boję, że się przewrócę. Tak długo nie chodziłam…
1 thought on “Strach.”