
Monia podróżniczka:)
Od zawsze poruszam się komunikacją miejską. Lubię. Nie powiem, że nie. Czasem lubię postać na przystanku popatrzeć jak mokną ulice. Czasem na padający śnieg. Kiedy indziej dziesięć razy sprawdzam rozkład jazdy by się upewnić, że na pewno dany autobus jedzie tam gdzie chcę dotrzeć. Gdy już wsiądę do środka najczęściej siedzę, zwykle to są dłuższe podróże. Wyglądam wtedy przez okno. Przyglądam się ludziom chodzącym po ulicach. Jak są ubrani. Jakie mają fryzury. Czy się spieszą, czy rozmawiają przez telefon, czy trzymają się za ręce. Podziwiam stare i nowe bloki. Czytam szyldy sklepowe. Obserwuję współpasażerów.
Najbardziej nie lubię czekać. Czekanie mnie wkurwia. Nie lubię się spóźniać. Zawsze się wszędzie śpieszę. Nie lubię się tłumaczyć, że się spóźniłam, bo…i tu historii warszawsko -komunikacyjnych mogłabym wpisać setki.
Miasto moje a w nim…
To miasto jest zjebane komunikacyjne od zawsze. Można się zabić własną pięścią, wybierając się w dalszą podróż. Współczuje obcokrajowcom. Sorry goście z zagranicy, w tej kwestii nie zmienia się nic mimo lat.
Jednak to co przytrafiło mi się dzisiaj przeszło moje wszelkie wyobrażenia. Takiego komunikacyjnego spierdolenia jak podróżuje po tym mieście jeszcze nie widziałam.
jakdojade.pl
Umówiona na wizytę u lekarza wybrałam się z domu odpowiednio wcześniej. By mieć czas, na spokojnie, by się nie denerwować, zgodnie ze wskazówkami aplikacji jakdojade.pl https://jakdojade.pl/lista-miast
Jakże cudowna aplikacja nie po raz pierwszy wskazała mi jakieś gówniane połączenie. Jednak dziś to było mistrzostwo. Miałam jechać autobusem „X” by następnie się przesiąść do następnego środka lokomocji. Po ponad 20 minutowym oczekiwaniu -i oczywiście wcześniejszym sprawdzeniu numeru przystanku 😁-nadjechał. Duzy, pierdolony, czerwony, nowoczesny autoban. 20 minut czekania by przejechać 3-tak całe 3- przystanki. I fajnie.
Posadziwszy dupę na trochę wytartym siedzisku uważnie śledziłam trasę w aplikacji. Pierwszy przystanek zaliczono na „6”. A później… Później to już było z górki.
W magiczny sposób autobus ominął 2 przystanki na których powinien się zatrzymać. Informacji żadnej. Że trasa zmieniona, że przystanki zlikwidowano, że nie hu hu nigdzie nie dojadę. Za to wylądowałam na przystanku, którego wcale w planach nie miałam. Wysiadłam.
Odpaliłam raz jeszcze aplikację. Tym razem mój ułomny miastowy przewodnik kazał mi …tak… wrócić! Wrócić skąd przyjechałam i przejechać przez przystanki, których nie ma. No kurwa!😁Kolejne 20 minut czekania. Już mi się nawet siedzieć odechciało. Dziękuję, postoję.
Dotarłszy na przystanek 2 środka lokomocji musiałam poczekać kolejne 10 minut. Mój wkurw buzował, gdzieś 5 centymetrów nad moją głową. W końcu doczekałam się. Skromne następnych 20 przystanków do przejechania.
Miałam o tym nie pisać, ale w dosyć podobnej sytuacji znalazłam się tydzień temu.
Kończ waść to metro!
W związku z uruchomieniem ostatnich stacji linii M2(druga linia metra WOW😁🤣) 16 sierpnia znalazłam się w bardzo ciekawej sytuacji.
Jadąc do pracy jak zwykle po wyjściu z pociągu pierwsze swoje kroki skierowałam do metra. Zbiegając na peron na wyświetlaczu zobaczyłam komunikat „pociąg w pętli” czy coś takiego i praktycznie zero ludu na peronie. Osłupiałam.
Po stacji kręcili się za to przyodziani w metrowe ubranka młodzi mężczyźni. Widząc moje rozbiegane spojrzenie poszukujące sama nie wiem czego jeden z nich podszedł do mnie i rzekł: Metro nie działa. Ma górze autobus zastępczy. Odkrywca –pomyślałam. Młody człowiek z Ukrainy pomógł mi tyle, że poinformował mnie o autobusach. Tylko tyle i aż tyle. Bo mimo, że przed tzw. długim weekendem byłam w mieście prawie każdego dnia nigdzie na żadnej stacji czy przystanku nie było kartek czy też informacji głosowej o zmianach w komunikacji.
Po moich podróżach po stolicy Polski najczęściej – dzisiaj już dobitnie – dopada mnie jedna filmowa refleksja. JAK TO JEST KURWA ZORGANIZOWANE?!
Ja to ja. Poruszam się szybko, mam sprawne nogi i w miarę biegle latam po necie. A gdzie starsi, chorzy, niepełnosprawni, matki z wózkami?
ZTM i krzyżyk na drogę.
Tych wszystkich ludzi ZTM i miasto ma zwyczajnie w dupie. Płać podatki i nie miej z tego nic. Dewiza tego kraju. Oto Polska właśnie. Ja pierdolę….
P.S. …a na ostatniej prostej do domu zepsuł się autobus. Kurtyna.
Masz Ty przeżycia z tą komunikacją. Ale fajne, że potrafisz to tak fajnie ubrać w opowieść.
https://youtu.be/t8g1ns_HUm4 😉
Oj mam:)