
Czekolada.
Nadszedł ten sądny dzień. Właściwie nadszedł już parę tygodni temu, ale produkt ten „nieoczekiwanie” zniknął
z mojego domu mimo, że skrzętnie go ukryłam. Czekolada. Jednak wiadomo jak posiada się dzieci to nagle i skryjówki przestają być już skryjówkami. Więc albo się zestarzałam albo mam tak sprytne dzieci😁 Bo przecież nie powiem, że jestem głupia😉🤷♀️
…trochę czekolady…
Od wieków walczę z czymś z czym walczyć się nie da. Jest to alergia na kakao. Wystarczy tylko trochę czekolady
i twarz moja przypomina twarz nastolatki w okresie dorastania. Całe lata zajęła mi obserwacja własnego organizmu, kiedy ta „magia” dzieje się na mojej twarzy. Po drodze miałam jeszcze okazję trafić na naprawdę dobrą kosmetyczkę, która wątpliwości te rozwiała całkowicie. Ale czy da się żyć bez czekolady? Chyba nie. Chyba tylko świadomość tego, że zeżarcie tego produktu odprawiłoby mnie na cmentarz powstrzymałaby mnie przed pochłonięciem raz na jakiś czas kawałka.
…samą czekoladę…
A pilnuje się bardzo. Może nie dlatego, że tak bardzo kocham samą czekoladę, ale wiadomo…Raz na jakiś czas człowiek musi inaczej się udusi. Całe życie dbam o linię, chodzę, skaczę, jeżdżę, wszędzie biegam na piechotę więc raczej nadprogramu sobie nie dokładam. Jest jednak parę taki słodkich produktów, których nie odmówię nigdy.
…piękny Italiano…
Ponieważ do dziś – o co podejrzewano mnie jeszcze parę miesięcy temu – nie pojawił się w mym domu żaden piękny Italiano ( a szkoda, szkoda, uuu, wielka szkoda…😉 ) , gdy wyglądam przez okno nie widzę tam również Hugh Granta ( w sumie mógłby być i on 😜…) jakoś muszę sobie osładzać żywot człowiek poczciwego. Skoro już wiodę życie samotnej matki niech będzie ono czasem słodkie. Choć czasem pryszczate.😜 Przecież i tak Hugh Grant oglądać mnie nie będzie😉.
Najlepsza na świecie czekolada…
Choć zwykle tego nie robię – przeliczam w myślach kalorie, widzę się pocącą na macie, myślę ile to w obwodzie więcej będzie – dziś się nie powstrzymałam. Najlepsza na świecie czekolada była w moim domu i „pasożyty” domowe jej nie dostrzegły 🤐Zjadałam całą! Nawet nie wiedziałam, że jestem do tego zdolna. Że taką ilość słodkości jestem wstanie zjeść.
…jedyna czekolada…
Dlaczego najlepsza? Bo to chyba jedyna czekolada po której nie czuję się jakby ktoś nawalił mi opakowanie cukru do buzi. Jest nienachalnie mleczna, nieprzerażająco słodka i zwyczajnie mega pyszna. Produkt szwajcarski – TOBLERONE. Jest to jedyna dostępna na rynku czekolada z nugatem miodowo –migdałowym. Jej twórcy,Theodor Tobler, wraz ze swoim kuzynem Emilem Baumannem opatentowali sposób jej przyrządzania w 1909r. Taka ciekawostka (za Wikipedią).
Wychodzi na to, że byle czym to ja się niezadowolę a moje kubeczki smakowe są zwyczajnie wybredne😈🤷♀️
Toblerone.
I tak w piękny wiosenny dzień, obserwując jedynego samotnego bociana lub bocianicę, zajadłam się Toblerone myśląc o tym ile pryszczy mi po niej wyskoczy, marząc o tym Italiano co to miał być a go nie było😁. Choć okazuję się, że i na to znalazłam już w tym roku lekarstwo, ale o tym innym razem 😉
P.S.
Hugh, jakbyś chciał jednak wpaść za tydzień to będę mieć pryszcze 😜Za to mam włoską kawę☕ Robię nawet całkiem niezłą pastę 🍝😁😶