
Dziś bardzo ważny wpis.
Czy choroba ogranicza realizację marzeń?
Rzadko oglądam telewizję. Z racji czasu. Teraz znaczniej częściej sięgam po telefon i w Internecie szukam wiadomości. Różnych.
Co mnie dotyka?
Co mnie często dotyka? Patrzę na szczęśliwe życie nie wiem czy szczęśliwych ludzi. I zazdroszczę, choć wiem, że nie wypada. Ale jednak. Zazdroszczę.
Zdrowie.
Szczęśliwych, bo zdrowych. Bo realizujących swoje marzenia -bo zdrowie im na to pozwala.
A mnie moje zdrowie upierdoli 🙊ło na całe życie.
Ponad pół swojego życia walczę z chorobą.
W sumie jakby tak popatrzeć – nawet czasem daje mi wytchnąć. Zapomnieć. A jak już daje o sobie znać przynosi doświadczenia, których bym zapewne nie miała bez niej. I mimo, że ludzie się śmieją i pukają w głowę, gdy niektórym mówię o tym czego wówczas doświadczam -🙃ebie mnie to.
Za dużo rzeczy mi się potwierdziło z czasem bym myślała o czystym „przypadku”. Żałuję, że pewnych faktów nie jestem wstanie tak połączyć by w porę zapobiec nieszczęściom.
Dobrych nie muszę łączyć -nauczyłam się niczego nie przyspieszać, cierpliwe czekać i wedle słów – „czekam na rozwój wydarzeń”.
Choroba niejako rekompensuje związane ze sobą niedogodności ciekawymi odczuciami z czasem przekładającymi się na rzeczywistość.
Jednak jednego nie jest wstanie „wynagrodzić”.
Marzenia.
Zawsze marzyłam o studiach. Moja Mama powtarzała, że na studia się nie nadaje (bo choroba).
Wkur😅w we mnie rósł niesamowity. Dziś sama jako rodzic niewyobrażam sobie bym mogla coś takiego powiedzieć własnemu dziecku.
Bo czym są dla człowieka studia jak nie realizacją marzeń? Oczywiście ludzie mają różne powody, ale nie należy deptać cudzych marzeń w chwili, gdy ktoś nie podjął jeszcze prób ich realizacji!F@#$k!
„Monia, pisz!”
Obok mnie był jednak zawsze ktoś, kto pchał mnie do przodu. Zawsze we mnie wierzył, popierał prawie we wszystkim i mówił „Monia, pisz!”.
Więc piszę, staram się najlepiej jak umiem.☺️Jedynym moim pomysłem o który przez długi czas miał do mnie żal była moja inicjatywa zmiany Jego pracy. Później de facto okazała się Jego pracą marzeń.
Do rzeczy…
I w tym momencie przechodzimy do sedna sprawy.
Gdyby nie choroba pewnie wybrałabym inny kierunek.Choć ten mój jest obecnie bardzo na czasie i mocno pożądany w wielu miejscach. Ale no właśnie…
Gorszy sort.
Żyjemy w tak 🥳ojebanym kraju, że po pierwsze kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni. Często sporo mniej, choć to się powoli zmienia.
Po drugie kobieta to pracownik „gorszej kategorii”. Najpierw, bo młoda to ciągną umowy byle jakie jak najdłużej by nie dać stałej.Wiadomo jak umowa stała, dziewczyna młoda, to pewnie za chwilę dziecko i tyle ją widzieli. Pracownik matka to „najgorszy pracownik”. Bo wychowawczy, macierzyński, gile w nosie, zwolnienia, zebrania itd. itp. Taki trochę „gorszy sort 🙃”.
Pracownik samotna matka uuuu to już ku😅wa grubszy temat -bardzo się będzie starał, ale jest ryzyko nieobecności zwłaszcza jak tatuś”wyparował” z różnych powodów.
Ale pracownik chory samotnie wychowujący dzieci to już w ogóle pozamiatane. P☺️jebane po całości.
Mówię dziękuję.
Dziś mówię dziękuję. Lubię swoją pracę, bardzo, choć czasem doprowadza mnie do łez- tak wiele można by zmienić, a system jest tak zjeba😅ny, że człowiek dostaje kurwicy patrząc na to.
Wiem, że gdyby nie choroba dawno by mnie tam nie było. Ale niestety, nie moge sobie pozwolić na takie luksusowe podejście do zmiany pracy na zasadzie będzie co będzie. Za dużo mam na głowie.
Łzy.
Zarobki przyprawiają mnie o łzy niejedne -wściekłości, niemocy. Bo żeby człowiek w tych czasach zarabiał takie pieniądze…?
Marzę o dniu, gdy będę zarabiać tyle, że równowartość obecnej wypłaty wypłacę i będę wycierać nią oczy mokre od łez – szczęścia. Że się udało. Nierealne, ale jeszcze wierzę.
Choroby są różne. Ludzie chorują ciężej i „lżej”. Jednym nie przeszkadza ona w realizacji zawodowej, bo jest „normalna”( czyt.choroba typu cukrzyca) inne uważane za mniej normalne dyskwalifikują człowieka na starcie.
Prawda.
Mimo, że mnie choroba teoretycznie ogranicza w praktyce wiem, że nie jest to prawda. Prawda o chorym pracowniku jest często „chorą” prawdą wielu pracodawców, którzy boją się w takiego pracownika zainwestować.
…w Nowym Roku…
Ja nie tracę jeszcze nadziei i w Nowym Roku życzę sobie realizacji marzeń zawodowych, a do tego jest mi potrzeba ciężarówka zdrowia.
Zdrowia i ja Wam nadchodzącym roku życzę, bo każdemu nigdy go za wiele.
Zdrowia,zdrowia,zdrowia,ale i szczęścia ,pozdrawiam KM
Dziękuję, wzajemnie:)