
Czy zastanawialiście się kiedyś czego potrzebuje każda samotna matka?
Jeśli nie, pokrótce Wam opowiem czego i dlaczego.
Facebook.
Teraz dużo rzadziej, kiedyś trochę częściej przeglądam Facebooka. Cieszę się, że powstał. Mimo, że jest to niezła kopalnia wiedzy bezużytecznej to można też znaleźć artykuły, które otwierają nam oczy. Czasem przelecimy przez nie bez zastanowienia, czasem trafimy na nie po fakcie, a zdarza się i tak, że idealnie wpasowują się w naszą aktualną sytuację życiową.
Nie ufam psychologom, być może, dlatego, że nie trafiłam na człowieka, który miał naprawdę otwarty umysł. Wzbudzał zaufanie. Mówił szczerze, po „polsku”, a nie pierd#$% jakieś farmazony żywcem zaciągnięte z książek. Wyklepać formułkę na pamięć potrafi i przedszkolak. Od „specjalisty” oczekiwania człowiek ma jakieś inne. Dziękuję, umiem czytać ze zrozumieniem.
Nie jedną taką psychologiczną pozycję czytałam na studiach, później trafiały mi w ręce poradniki, które same wybierałam. Takie dla których widziałam, że jest sens poświęcić swój czas i oczy. To właśnie dzięki Facebookowi trafiłam na pierwsze artykuły zwierciadła.
Rzeczywiście trzymają poziom. Może nie zawsze ze wszystkim się zgadzam – bo nie muszę – ale podziwiam podejście jednej autorki – Katarzyny Miller. Do życia – ogólnie. Chciałabym kiedyś osiągnąć taki poziom życiowego luzu.
Czas otworzyć oczy.
Gdy przyszło mi zostać samej nasłuchałam się wiele przykrych i obraźliwych słów. Najwięcej od najbliższych. Dziś wiem, że jestem gotowa o tym mówić. Czy się komuś to podoba czy nie.
Słuchałam o zajęciu się domem (jakbym się nim nie zajmowała), słuchałam o zajęciu się pracą (po pochowaniu człowieka, który był mi wszystkim na Ziemi wróciłam natychmiast do pracy), słuchałam o „wybiciu sobie z głowy szukania nowego partnera” skończywszy na tym, że wprost mi powiedziano, że nie miłości mi potrzeba a łóżka. Ujęłam to bardzo delikatnie, bo gdybym miała zacytować ten tekst słowo w słowo niektórym by szczęka opadła. Do dziś nikt mnie za nic nie przeprosił.
Z perspektywy czasu utwierdza mnie to w coraz większym przekonaniu, że gdybym działała pod dyktando rodziny, po 2, 3 miesiącach – góra po pół roku – powinnam się rzucić pod pierwszy pociąg jadący do pracy lub powiesić się na drzewie, gdzieś w pobliżu domu- w końcu w lesie drzew mam pod dostatkiem. Jednak po drzewach chodzić nie umiem, a każdorazowo patrząc na tory myślałam o własnych dzieciach. I rosła we mnie wściekłość dzięki której nabierałam jeszcze większej mocy, by trwać dla nich w tym piekle, który z dniem pogrzebu mojego męża się wcale nie skończył. Ewoluował tylko w stronę absolutnie niedopuszczalną. Niektórzy się zwyczajnie nie zmieniają.
Rodziny się nie wybiera.
Rodziny się nie wybiera. Żadna to prawda nagle objawiona. Niestety ludzie są jacy są i często ci, którzy w danym momencie powinni być najbardziej pomocni okazują się nam kamieniem u szyi lub kulą u nogi.
Jednak przyjaciół już wybieramy. Sami. Decydujemy kto się nam podoba. Z różnych względów. Najczęściej łączy nas wiele rzeczy. Upodobania do gotowania, aktywności fizycznej, lubowanie się w długich dyskusjach o życiu, o kwiatkach, dzieciach, zdrowiu i innych pierdołach. Z czasem poznani ludzie stają się nam bliżsi niż rodzina.
Dzieje się tak z różnych powodów. Odległości od bliskich, potrzeby kontaktu z ludźmi o bliskich nam poglądach, bycia wśród tych, wśród których czujemy się zwyczajnie dobrze i komfortowo.
To co przerobiłam pokazało mi, gdzie mam przyjaciół. Takich prawdziwych. Ujawniło też całkiem nowe mi osoby, które przejęły się moim losem.
Zawiodłam się na ludziach bardzo, bo straciłam na wartości jak kobieta – bez męża, z dwójką dzieci, przewlekle chora, niby z pracą, ale „nic nie mogąca załatwić”. Zostałam wyoutowana z wielu grup. Dziś mówię – NIE ŻAŁUJĘ.
Czas.
Samotna matka potrzebuje przede wszystkim czasu dla siebie. By mogła sobie raz w miesiącu pójść połazić po sklepach. Popatrzeć się bezmyślnie na kolorowe ubrania czy kosmetyki, dotknąć ładnej kanapy czy dywanu zamknąć na chwilę oczy i pomarzyć. Jakby to wszystko było? Jakby to wszystko było, gdybym nie była sama?
Wybrać się sama lub z koleżanką na spacer – nieważne gdzie- usiąść na trawniku, wypić ze dwa browary, wypalić pół paczki papierosów i przespać się u niej na podłodze. By znów na chwilę się poczuć jakby miała osiemnaście czy dwadzieścia lat.
Pójść z kimś do kina, teatru, do pubu, przeżyć coś co będzie mogła wspominać jeszcze długo z uśmiechem na twarzy.
Wyjść do fryzjera, kosmetyczki, pojechać na basen.
Tu nie trzeba wielkich pieniędzy. Tylko czasu. I ludzi, którzy są go wstanie zaoferować by taką kobietę wspomóc przy dzieciach.
Dobre dusze.
Nie mówię, że nikt mi nigdy tego nie zaproponował, przecież wszyscy wiedzieli na jakimi zadupiu mieszkam (przepraszam moich współmieszkańców , bo jest tu pięknie, ale jednak trochę jak na końcu świata). Biorąc pod uwagę to, że propozycje te padały zwykle od obcych mi osób zwyczajnie „głupio” mi było korzystać z ich pomocy. Zawsze z tyłu głowy miałam lampkę alarmową, która mi mówiła, że lepiej zostać w domu niż słuchać pierdole&ia latami, że zostawiłam dzieci pod opieką kogoś. Dziś mówię – NIE WARTO BYŁO!
KOBIETO, JEŚLI KTOŚ OFERUJE CI POMOC TO NIE CZEKAJ TYLKO BIERZ TO CO ZSYŁA CI LOS!
Miłość.
Trzeba być naprawdę człowiekiem bez serca by twierdzić, że drugiej osobie nie potrzeba miłości. JAK JEST SIĘ ZDROWYM NA UMYŚLE to jest to nasza naturalna potrzeba wiążąca się z uczuciem ciepła, stabilności, bezpieczeństwa. To wszystko odebrał mi los, bo przy nikim nie czułam się tak kochana, tak bezpieczna i tak pewnie jak przy mężu.
Więc szukałam. Nowego wiatru w skrzydła. Miłości by znów zacząć żyć. W pewnej chwili już tak rozpaczliwie, że tylko ilość zmoczonych od łez poduszek i minut nieprzespanych nocy wiedzą jak bardzo bolała samotność czterech ścian. Człowieka, który przytuli, pocałuje i poczeka aż zaśniesz. A gdy stanie się coś złego nie zrobi z tego dramatu, nie ucieknie, tylko na spokojnie to „jakoś” ogarnie. Mnie, dzieci, psa i dom, który powinien mieć w głębokiej d…
Maj.
Na początku maja trafiłam na artykuł w zwierciadle
Po jego przeczytaniu przestałam się nad sobą użalać. Przestałam rozmawiać o tym, że jest mi ciężko samej. Bo tak naprawdę to ch*j to kogo obchodziło jak się miało z czasem okazać. Powiedziałam sobie teraz albo nigdy. Ostatnie podejście. Miliony przeklikanych zdjęć, głuchy telefon, czasem jakieś bzdurne wiadomości, które najczęściej komentowałam krótko :),a z czasem przestałam komentować w ogóle.
Aż w wreszcie pojawił się On.
Wsparcie z „góry”.
Niespodziewanie, nagle i tak autentycznie. Czerwcowe noce były w większości przegadane. To było uczucie, które rodziło się na łączach. Myślę, że Janusz Leon Wiśniewski po swojej „Samotności w sieci” mógłby zrobić z tego niezłą książkę.
Myślałam, że są tematy, których nie da się zwyczajnie przeskoczyć. Łączącą nas odległość, dzieci, moją chorobę. Starałam się zachować nerwy na wodzy by nie otumanić się płynącym do mnie głosem i słowami. By nie robić sobie nadziei na nie wiadomo co, by nie leczyć później złamanego serca.
Myślałam, nawet jak się nie uda zyskam naprawdę fajnego przyjaciela.
Wsparcie w sieci.
Nie wierzę w przypadki. W chwili największego załamania trafiłam na artykuł, który postawił mnie do pionu. Utwierdził mnie w przekonaniu, że szukam kogoś takiego o jakim piszę Katarzyna Miller: (…) Głównie szukają faceta dla siebie, ale marzy im się także, by dał im wytchnienie w rodzicielstwie, nie tyle był ojcem dla ich dzieci, co pomógł, wsparł. Większość kobiet mówi, że niezwykle istotne w wyborze faceta jest to, jaki on będzie dla dzieci. Niektóre twierdzą nawet, że jak nie dogada się z ich dziećmi, to mowy nie ma, żeby dały mu szansę.
Że wystawienie domu, który kocham, tylko dlatego by inni mieli „wygodniej” jest błędem choć w dalszym ciągu temat jest otwarty.
Wsparcie na Ziemi.
Znalazłam. I otrzymuję je każdego dnia. Uśmiechem, rozmową, kawą, spacerem, czasem, przytuleniem, zabawą z dziećmi i stu milionami innych rzeczy o których marzyć nawet nie śmiałam. Dziękuję Ci Kochanie za wszystko. „3” stuknęła. A lekko nie było:)
Gdzieś, głęboko pod łopatkami leczą się połamane, zdeptane i brudne skrzydła. Są coraz silniejsze i jeszcze jaśniejsze.
Ty, który czytasz ten tekst…
Ty, który czytasz ten tekst. Jeśli masz obok siebie matkę lub ojca, samotnego rodzica, pamiętaj, że ZAWSZE, ZAWSZE potrzebuje on wsparcia. Pomocy przy dzieciach, przy zakupach, przy domu czy zwykłej rozmowy przy winie. Bliskości osoby by się wygadać, wyżalić, popłakać, pośmiać, przytulić. Nieważne kto to. Czy to Twoja siostra, kuzynka, sąsiadka czy przyjaciółka sprzed lat. Ona lub on czeka na zwyczajny ludzki gest.
Nie na torbę świątecznych prezentów opakowanych w sztuczny papier…