
Ten dzień musiał wreszcie nadejść. Strasznie się go obawiałam.
Niemoc twórcza dopada chyba każdego. Trochę jak z wypaleniem. Wstajesz rano i działasz jak robot. Idziesz do pracy, ale to co robisz nie przynosi Ci już większej radości. Czy z rodzicielstwem. Patrzysz na swoje dziecko i jego mniejsze i większe porażki i pytasz się sam siebie, gdzie popełniłeś błąd. Zaczynasz szukać rozwiązania. Gdy kolejne sposoby zawodzą tracisz siłę. Opadasz. Ręce Ci opadają. W szarej codzienności szukasz rozwiązania, a żadna rada nie jest złotą. Być może w życiu jest coś za coś.
Lubię wracać tam, gdzie byłem…
Wróciłam do pisania po latach, bo tu – kiedyś na kartce papieru, a dziś na komputerze- czuję się naprawdę u siebie. Tak po swojemu, inaczej. Pisać to jak usiąść w zimowy wieczór w puchatym dywanie wtulonym w ukochaną osobę z kieliszkiem wina słuchając Eda Sheerana. Słowa płyną same, układają się pod palcami jak muzyka. Słyszę je w głowie czasem tak szybko, że nie nadążam przelewać myśli.
Ciemność, widzę ciemność…
Ale ostatnio się coś się zmieniło. Siadam, otwieram swojego bloga i ciemność, widzę ciemność. Tematów mam milion i nawet nie mogę stuknąć w klawisz. Jakby mi klawiaturę zaczarowało.
Jakiś czas temu zaczęłam pisać posta o filmie Elvis i się zacięłam w połowie. Później zaczęłam kolejny – o wakacjach. Jestem w trakcie. Gdybym spisała, go będąc na miejscu zapewne wyglądałby on inaczej. Zrobiłam jednak coś innego. To co się dało zatrzymałam na fotografiach, by później stworzyć do tego relację. Piszę. Siadam i mój wzrok zajmuje coś innego.
Dobra książka.
Przeczytałam dobrą książkę o pisaniu – „Szkoła twórczego pisania” Joanny Wryczy – Bekier. Świetna pozycja, aż szkoda, że choćby fragmentarycznie nie jest w szkolnych podręcznikach. Zaczęłam następną Stephena Kinga – „Jak pisać Pamiętnik rzemieślnika” na którą to autorka ww. pozycji często się powołuję. Chcę porównać, choć już widzę różnice. Być może wynikają one z różnic kulturowych, realiów życia.
W książce tej, rozdziale „Długa przerwa” nie tylko dla piszący duchowe wsparcie i ratunek dla psychiki znajdą wszyscy.
Program Profilaktyki Układu Krążenia.
Jakiś czas temu byłam na badaniach w ramach Programu Profilaktyki Układu Krążenia. Badają tam cholesterol, ciśnienie, wskaźnik masy ciała i poziom glukozy. I okazało się, że jestem okazem zdrowia. Pan Doktor był zachwycony. Ale…nie ma lekko. Okazało się, że k@#$wa jestem za gruba!!!:) Uświadomiłam więc jakże sympatycznego Pana Doktora (teleporada) ,że może to mięśnie, bo to chyba nierealne przy moim trybie ćwiczeń.
-Ależ oczywiście- usłyszałam.
-Tylko zestawy ćwiczeń należy zmienić-dodał Pan Doktor.
-Tzn.?-
-Joga, basen, spacery.
Jogowe porażki, spacerowe objawienia.
No i pięknie. Joga by się faktycznie przydała. Człowiek stary, należy się bardziej rozciągać i wzmacniać mięśnie. Za spokojne to dla mnie. Spróbowałam przez tydzień. Pięć krótkich treningów. Takich do 30 minut góra. Mięśnie się rozluźniły, a we mnie szalał wulkan energii, który – paradoksalnie – w niemocy uwolnienia osłabiał mnie.
Basen to chyba nie wiem dla kogo. Trzeba by było mieć wpierw do niego dostęp. Skreślony z wejścia.
Ale spacery…Zajeb*.sty pomysł. Któż nie lubi spacerować. Człowiek by się poruszał, a nie jak taki dziad w domu siedział.
Później wpadła mi w ręce książka i tam pierwszą objawioną prawdę z którą mierzę się od dawna. Codzienne otoczenie rozleniwia. Tak właśnie. Gdy od lat patrzysz na ten sam widok za oknem, patrzysz na te same twarze, kupujesz to samo jedzenie to już momentami masz dość. Żeby tworzyć cokolwiek trzeba bodźców. Dźwięku, zapachu, smaku, obrazów, widoków, ludzi. Gdy życie nie daje możliwości trzeba szukać choćby namiastki lub części z nich. Chociażby właśnie na spacerze.
Rację więc miał Jacek Cygan. Na pytanie „Jak pan napisał ten tekst?” odpowiadał :”Wychodziłem go”. Najlepsze pomysły przychodzą właśnie wtedy. Jednak jest to czynność, która ewidentnie powinna być wykonywana w samotności. Tak powstało opowiadanie „Wino”. Po wieczornym spacerze nad morzem w Turcji, spisałam je na kartce papieru.
To „TO”.
W swej niemocy nie przewidziałam tylko jednego. Że moje myśli skupią się tak bardzo na drugim człowieku. I mimo tych chwilowych wahań, które mnie napotykały „to” wreszcie wraca.