
Gdzieś po koniec zeszłego roku zaczęłam się zastanawiać nad znalezieniem dla siebie nowego hobby. Właściwie to warunki czasowe i miejscowe mam mocno ograniczające. Przy pracy na etacie, dojazdach i dwójce dzieci czasu dla siebie zostaje niewiele. Musiało to być więc coś takiego czym można się zająć nawet przez chwilę, szybko się nie znudzi, będzie dawało jakąś satysfakcę i widoczne -rzecz jasna- efekty. Przeglądałam różne strony i mimo, że wiele zajęć by mnie interesowało z góry odpadały w przedbiegach. Głównie dlatego, że wiązałoby się to z tworzeniem czegoś co mogłoby ulec zniszczeniu – posiadanie małego dziecka w domu ma swoje uroki:).
I tak któregoś razu przeglądając FB znalazłam następujący artykuł z programu Dzień Dobry TVN https://dziendobry.tvn.pl/styl-zycia/jak-szybko-nauczyc-sie-jezyka-obcego-porady-i-metody-5548231
Ja pier@olę…
Stwierdziłam – tak jasne- Pan się nauczył języka szwedzkiego w 3,5 miesiąca:) Po przeczytaniu takiego artykułu wszystkie osoby mające problem z nauczeniem się jakiegokolwiek języka powinny się najzwyczajniej w świecie załamać. Większość osób komentujących post stwierdziła, że jest to niemożliwe, a najlepiej człowiek uczy się języka wyjeżdżając do innego kraju.
Nie mówię, że nie jest to możliwe, zdarzają się bowiem geniusze i poligloci, jednak do tego typu rewelacji podchodzę z dystansem. Z tym z czym jestem wstanie się zgodzić to to, że najważniejsze – w czymkolwiek za co się zabieramy- jest systematyczność, chęć i widoczne, namacalne efekty naszej pracy. Jeśli podchodzimy do czegoś po raz enty i się nam nie udaje tracimy wiarę w to, że uda się nam osiągnąć cel.
Moje wrażenia.
Temat mnie jednak na tyle poruszył, że zaczęłam szukać innych artykułów dot. nauki języka. Obecnie modne jest uczenie się poprzez różnego typu aplikacje, które bezpłatnie możemy zainstalować na telefonie. Stwierdziłam, że to może być to nowe hobby – krótkie lekcje, wszędzie można ćwiczyć nawet bez dostępu do Internetu, a nóż widelec co mi szkodzi spróbować:) W całą operację na zasadzie grywalizacji zaangażowałam starsze dziecko – komu lepiej pójdzie i kto dłużej wytrzyma:)
I tak na moim telefonie pojawiło się https://play.google.com/store/apps/details?id=com.duolingo&hl=pl&gl=US (aplikacja w wersji bezpłatnej , istnieje możliwość wykupienia dodatkowych opcji).
Uczę się już 24 dni. Jakie są moje wrażenia ?
Według mnie to bardzo fajna forma spędzania wolnego czasu.
Ostatni raz w formie ciągłej uczyłam się języka ponad 18 lat temu. I niestety z przykrością stwierdzam, że edukacja w szkole i na kursach niewiele mi dała. Więcej słówek i zwrotów nauczyłam się oglądając filmy bez lektora. Moja znajomość nie jest marna, jednak oczekiwałoby się czegoś innego. Dużo rozumiem, gdy czytam i słucham, potrafię coś tam napisać oraz porozumiewam się komunikatywnie. Lubię ten język, jest przyjemny dla ucha i jest dla mnie jakimś tam kompleksem, że jednak nie potrafię swobodnie się nim porozumiewać. Bedąc w zeszłe wakacje za granicą jednak nie zginęłam i każdy mój angielski rozumiał ;).
Gramatyka.
Dzięki tej aplikacji zaczęłam porządkować sobie gramatykę, jednak ze wsparciem książki i to bardzo starej 🙂 https://www.taniaksiazka.pl/angielska-gramatyka-na-wesolo-walt-waren-p-127973.html oraz Internetu.
Dodatkowo zainstalowałam sobie jeszczę jedną aplikację https://www.memrise.com/pl/ (aplikacja w wersji bezpłatnej , istnieje możliwość wykupienia dodatkowych opcji). Tu poznaję nowe słówka i zwroty zdecydowanie bardziej przydatne osobom dorosłym czy planującym wyjazd. Zaletą tej aplikacji jest dużo lepszy lektor (żeński i męski) oraz nagrania zwykłych ludzi.
Wróciłam do oglądania filmów bez lektora, bo trochę się człowiek ostatnimi czasy rozleniwił 🙂 i coraz częściej zauważam, że moje ucho „wyłapuje” nowe słowa i zwroty, które właśnie przerabiałam w Duolingo.
Moim zdaniem bardzo niesprawiedliwie jest stwierdzenie, które znalazłam na jednym z filmów na Youtubie, że dzięki tej aplikacji to „co najwyżej zamówicie sobie pizzę za granicą „. Na pewno tak nie jest. Pizzę możecie sobie zamówić wklepując jedno zdanie w google translate:):) Tu nauczycie się o wiele więcej.
Nie wiem czy ukończę cały program, ale już się wciągnęłam, a dodatkową motywacją jest dla mnie to, żeby móc wiedzę przekazywać dziecku pomagając przy lekcjach. Więc mimo, że podejście mam lajtowe to jednak muszę trochę więcej pracować niż sugeruje aplikacja, bo mnie niedługo przegoni program szkolny 😉 Czuję potrzebę mówienia, ale ciągle paraliżuje mnie strach więc póki co zostanę przy ćwiczeniach na „sucho”. Boję się jednak, że pójdą one marne bez gadania więc rozglądam się za możliwościami jakie daje Internet jeśli chodzi stricte o konwersacje.
Ponad to, kiedy ja się uczę moje młodsze dziecko powtarza słówka za mną. Już teraz kiedy pytam jak to jest po angielsku lub jak to jest po polsku często od razu odpowiada prawidłowo. Same plusy:)
Podsumowując.
Podsumowując Duolingo na pewno:
- motywuje do nauki poprzez przejrzystość aplikacji;
- nadaje się dla każdej kategorii wiekowej;
- podział na lekcje z poszczególnych zagadnień (gramatyka i słówka – dom, rodzina, medycyna, kolory itp.);
- nie wybierasz sam czego się uczysz – to aplikacja etapowo przepuszcza na kolejny poziom nauki po uzyskaniu wiedzy z danej partii materiału;
- możesz obserwować ludzi z całego świata, grać ze znajomymi , wymieniać się uwagami na forum;
- ćwiczy rozumienie ze słuchu (opcja odsłuchania w różnym tempie jest bardzo pomocna);
- daje możliwość ćwiczenia wymowy;
- możemy się uczyć wielu języków.
Co w aplikacji moim zdaniem należałoby poprawić:
- dodać krótkie opisy z gramatyki ( bo niby skąd początkujący ma znać i rozumieć jej zasady );
- aplikacja czasami wprowadza użytkownika w błąd ( np. przy tłumaczeniu polskiego zdania na angielskie podświetlone wyrazy sugerują ułożyć słowa w takie zdanie, które docelowo okazuje się niepoprawne );
- należałoby wprowadzić więcej zdań używanych w codziennej konwersacji (bo ile razy w życiu człowiek powie „Jestem żółwiem/misiem” lub „Jestem fioletowy”:) ? )
- czasem aplikacja „wyprzedza” znajomości językowe użytkownika ( Gdy stracimy wszystkie życia, a chcemy dalej się uczyć musimy poćwiczyć. Podczas ćwiczeń pojawiają się wyrazy/ zwroty, których na chwilę obecną uczeń jeszcze nie miał na lekcjach);
- dodać zdecydowanie więcej ćwiczeń z konwersacji;
- dodać ćwiczenia typu ułóż zdanie/ zadaj pytanie do powyższego tekstu.
Po roku…
Ciągle siedzę w aplikacji Duolingo:) Mój najdłuższy czas ciągłej nauki to 187 dni. Stwierdzam, że aplikacja naprawdę się sprawdza i daje radę. Obecnie jestem na poziomie 22 ( ostatni poziom to 49). Znam więcej słówek, wciąż porządkuje gramtykę, rozumiem więcej, nie mam większych problemów z rozwiązywaniem ćwiczeń. Już podczas mojego wrześniowego wyjazdu zaczynało mi świtać w głowie, gdzie leży pies pogrzebany.
Kolejna aplikacja.
Ostatnio zainstalowałam sobie następną aplikację Busuu. Pojawiła się ona z chęci osłuchania języka włoskiego, a Duolingo oferuje tylko nauke tego języka w angielskim. Nie czuję się na siłach by to podźwignąć.
Moim zdaniem też póki co się sprawdza. Powtórki z lekcji sprawdzają mi inni włoscy użytkownicy, ja poprawiam ich błędy polskie. Nie ma tu jednak możliwości by tekst słuchany puścić wolniej. To póki co jedyny minus jaki widzę.
Mimo, że wychwytuję już pojedyńczne słowa i sformułowania pojawia się dokładnie to samo z czym mierzę się od lat w angielskim.
Sztywnieję.
Niby już to mi gdzieś wcześniej świtało, boleśnie przekonałam się o tym w Turcji. Słuchając innych mówiących mój wkurw rósł, że wszystko kumam a w głowie hula tylko myśl o tym by się nie ośmieszyć. I przysłowiowa dupa z mówienia. W pewnym momencie zaliczyłam takiego doła, że porzuciłam nawet lekcje, co frustrowało mnie jeszcze bardziej.
Sztywnieje podczas mówienia. Tak naprawdę to wcale nie mam do niego warunków. Mimo, że od lat już gadam do siebie:) to mówienie w obcym języku przy ludziach, w domu, patrzenie się na głupie, pełne politowania uśmiechy przy błędach sprawiają, że popadam delikatnie mówiąc w konsternację. Nie powoduje to u mnie niechęci do nauki, bo rozumiem co się do mnie mówi i napędza mnie to jeszcze bardziej do przekraczania kolejnych barier, jednak tego przeskoczyć nie potrafię. Dostaję zaćmienia umysłu i mimo, że rozumiem nie chce mi się nawet buzi otwierać. Mój wewnętrzny krytyk mnie wykańcza, a perfekcjonizm morduje potrzeby by uchronić przed porażką.
Ale…
Ale jak już wreszcie dotrę tam, gdzie chcę to może zamówię sobie przynajmniej carbonarę po włosku:) Ciao!:)
Z aplikacji mogę polecić Mondly ale prawda jest taka, że jeśli nie rzucisz się na głęboką wodę – czyli nie pojedziesz do kraju gdzie w danym języku mówią, bądź też zawodowo nie zmuszą Cię do mówienia to niestety kursy i aplikacje na nic się zdadzą. Gramatyka ? Po co to komu ? Live language is all we need…