Z okazji niedzieli parę słów na temat tego na co idą pieniądze samorządów.
Wczoraj byłam na organizowanym przez moją gminę pierwszych po pandemii dniach Tłuszcza.
Niestety z przykrością stwierdzam, że wiele naszych pieniędzy jest dosłownie i w przenośni rozpieprzonych na tzw. głupoty. Dlaczego? A no właśnie nie wiem i może mi ktoś to wytłumaczy…
Po co w ogóle organizować dni dzielnicy, gminy, miasta? Pod ładną otoczką integracji mieszkańców jest to zwyczajnie pretekst do pokazania się włodarzy. Są gminy, które mają więcej i takie, które mają mniej pieniędzy. Różnie takie imprezy wyglądają. W poszukiwaniu oszczędności najczęściej szuka się zapchajdziury programu między występami różnej maści zespołów pobierających za swoje występy wynagrodzenia . Umówmy się, że dla nich (czyt. zespołów) jest to prosty i szybki zarobek, a w trakcie sezonu letniego można sporo kasy zgarnąć. Czym są zapchajdziury brzydko, ale wprost mówiąc, bo sprawy trzeba nazywać po imieniu?
Np. wszelkiego rodzaju firmy, które mają okazje się zaprezentować na ogólnodostępnych imprezach by przyciągnąć potencjalnych klientów. Ja zwróciłam uwagę na stoisko kina Helios, które oprócz ulotek z aktualnym repertuarem miało przegotowane szereg gadżetów dla dzieciaków. Wśród tradycyjnych baloników uśmiechnięty młody człowiek miał przygotowane notesiki, zakładki do książek i nalepki z postaciami z bajek. Fajnie.
Na takich imprezach przy okazji konieczności zabezpieczenia ich przez służby medyczne i prewencyjne zwykle można zobaczyć stoiska ratowników medycznych lub policji. Zarówno dla dzieci i dorosłych jest to ciekawe doświadczenie i dobra zabawa zwłaszcza wtedy, gdy jest dostęp do fantomu. Nie wiem czy moja gmina nie pomyślała o zaproszeniu czy ilość pracowników jest już tak dramatycznie mała, że nie ma komu się pojawić, bo takiego stanowiska nie było. Oczywiście same służby były rozlokowane w sposób widoczny. W osłupienie zaś wprawiło mnie stanowisko służby więziennej. Bo jak to na imprezie mającej mieć charakter rodzinny i integrujący służba z którą raczej nikt nie chciałaby mieć nic wspólnego? Mnie szczerze mówiąc ścięło krew z żyłach. Później pomyślałam, że być może kiepsko u nich z naborem i szukają potencjalnych pracowników. Bo chyba nie skazanych :).
To co bardzo mnie cieszy jako doradcę zawodowego to nieustannie rozwijająca się edukacja zawodowa przemycana właśnie na takich imprezach. W dużych miastach zwykle prezentują się szkoły pokazujące dostępne kierunki kształcenia. Małe miejscowości mają okazję zaprosić ludzi wykonujących zawody zagrożone wyginięciem. Podczas Dni Tłuszcza można było zapoznać się z profesją kowalstwa, haftu, bibułkarstwa, , kaletnictwa, rymarstwa oraz siodlarstwa. Zawsze dopada mnie taka refleksja, że nawet jeśli ktoś byłby zainteresowany kształceniem w danym kierunku (bo w sumie dlaczego by nie?) to zwyczajnie nie ma, gdzie się uczyć. Szkolnictwo zawodowe leży u nas od lat. Bardzo. Szczególnie w małych społecznościach każdy specjalista maści wszelakiej jest na wagę złota. Ale skąd ich brać jak nie ma kto i gdzie ich kształcić? Myślę, że nawet miłościwie nam panujący minister Czarnek miałby duży problem by odpowiedzieć mi na to pytanie :). Zapewne temat do głębszej analizy w innym poście.:)
Standardem na takich imprezach jest możliwość zakupu mydła i powidła. Lody, kiełbaski, napoje, balony, wata cukrowa, maskotki oraz inne badziewie lądujące w czeluści zapomnienia godzinę po powrocie do domu to nieodłączny element takich imprez. I w tym właśnie miejscu docieramy do miejsca na co idą nasze pieniądze, a na co mogłyby zostać przeznaczone.
Z wczorajszych Dni Tłuszcza wróciłam lekko zniesmaczona. Moje dziecko śpiewało na scenie wraz ze swoją grupą przedszkolną. Bardzo ładnie śpiewało. Dostało za swoją ciężką pracę dyplom i batonika. Bardzo miło. Nauczona stolicy zwyczajem wydawało mi się, że podziękowania to młodym artystom wręcza Burmistrz na scenie. Ale nie. Dzieci zostały szybko ze sceny ściągnięte, a podziękowania wręczono na szybko w tłumie pod sceną. Właściwie to zostały one rodzicom wciśnięte do łap. I tyle. Panie Burmistrzu, jak się obejmuje stanowisko to z całym dobrodziejstwem inwentarza , tzn. z dziećmi i wręczaniem nagród w malutkie rączki również. To jest nieistotne ile czasu trwają występy. To jest Pana praca. Proszę pomyśleć nad pi a rem 🙂
Jako rodzic i podatnik jestem również oburzona faktem, że w trakcie trwającej imprezy nie zapewniono dla dzieci nawet jednego darmowego dmuchańca ani innych darmowych atrakcji. O co chodzi? A no o to, że takich zabawek dmuchanych rozłożonych było chyba z 6. Na każdą można było wykupić tzw. bilet wstępu. PIĘĆ MINUT ZABAWY DZIĘSIĘĆ ZŁOTY. Czy mam to ująć w słowa jakże proste i dosadne? Ujmę, bo jestem samotną matką z jednym dochodem. Dla mnie to zwyczajne KURESTWO. Rozumiem, że każdy chce zarobić, ale tego typu imprezy powinny łączyć nie dzielić. Gmina po dwuletniej przerwie w organizowaniu takiej imprezy powinna mieć pieniądze by zapewnić dzieciom tak wiele za tak niewiele. Jak widzę inwestycje tak jak np. miejsca postojowe na parkingu przed dworcem głównym w Tłuszczu dla samochodów elektrycznych na którym nie stoi (i pewnie jeszcze lata świetlne stać nie będzie) żaden samochód lub ostatnie wybitne dzieło, hopkę na jezdni za Biedronką zrobioną chyba z odpadów budowlanych, mającą na celu tylko to, by sobie człowiek samochód rozwalił to mi się nóż w kieszeni otwiera. Na to idą moje pieniądze. Nasze pieniądze. Nas podatników. To ja sobie nie życzę. To ja wolę by moje dziecko raz w roku mogło dowoli poskakać na dmuchanej zabawce. Przynajmniej ono i wiele innych dzieci wróciłoby do domu szczęśliwe. Przy żadnym poziomie atrakcji jakie gmina zapewnia dzieciom z terenów wiejskich taki dmuchaniec to niczym wyprawa do ZOO. Atrakcja nie z tej ziemi. Moje dziecko skorzystało z zabawy, ale było nieszczęśliwe, że bawiło się tak krótko. Wiele dzieciaków nie skorzystało wcale, bo przy obecnych cenach ludzie wybierali pomiędzy przysłowiowym głupim lodem a zabawą na dmuchanej zabawce. Dlatego dobra rada dla miejscowej władzy – ludzie patrzą i rozmawiają. O tym i o tamtym. Małymi gestami można zdobyć wyborcę. Większość wyborców ma dzieci i wnuki. To one są idealną kartą przetargową w wielu sytuacjach. Zacznijcie myśleć o dzieciach. Coś dla nich robić. Mieszkam tu prawie 10 lat. Władza dla dzieci nie robi nic. A pieniądze są rozpieprzane na głupoty. Wstyd!
#DniTłuszcza #kinoHelios