Wśród grup zawodowych, które wychodzą protestować na ulicę upominając się o podwyżki płac widzimy górników, nauczycieli i pielęgniarki. Najczęściej. O branży górniczej nie mam pojęcia, więc się nie wypowiadam. O zawodzie nauczyciela – ogólnie o szkolnictwie – mogłabym napisać wiele, ale dziś na tapetę wezmę panie pielęgniarki.
Byłam ostatnio w dwóch szpitalach i miałam okazję obserwować pracę pielęgniarek na oddziałach 24 godziny. Nie wiem ile średnio zarabia się obecnie w tym zawodzie, ale na ilość czynności, które wykonują te panie mnie by było zwyczajnie wstyd protestować.
W pierwszym szpitalu – dla dorosłych – z tego co ja zauważałam, do zadań pielęgniarek należało podawanie leków, mierzenie temperatury, zmiana kroplówek i pobieranie krwi. Wszystkie te czynności odbywały się na sali. Nie zauważyłam by personel robił coś jeszcze.
W drugim szpitalu – dziecięcym – do pokoi przywożono tylko leki. Chore dzieci – często będące na czczo całą dobę – na pobrania krwi były prowadzone do pokoju zabiegowego. Dzieci idące na zmianę kroplówki szły same, przytrzymując się stojaka, uważając by nie przewrócić się o plączącą się między nogami rurkę. Bez wsparcia i asekuracji personelu medycznego. Pielęgniarka pojawiała się w sali rano by podać leki lub zawieźć na badania i nie pokazywała się aż do wieczora. W nocy nie przychodził nikt. Personelu nie interesowało nawet to czy dzieci śpią. Być może wychodzi się z założenia, że jeśli rodzic zostaje z dzieckiem to on ma pełnić funkcję pielęgniarki ???
Mój syn miał wykonywane dwa badania w pełnej narkozie. Gdy się wybudził po zabiegu i chciał przejść z łóżka operacyjnego na łóżko do przewiezienia do sali powiedziałam do niego : „Leż spokojnie, pani pielęgniarka zaraz Ci pomoże”. Pielęgniarka zaś odpowiedziała: „Ależ absolutnie. Wszystkie dzieci przechodzą z łóżka na łóżka same. My w niczym im nie pomagamy”. Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, bo pani odwróciła się do mnie plecami i wyszła. Mój półprzytomny syn gramolił się na drugie łózko sam. Jedyna myśl jaka przebiegła mi przez głowę to od czego do k…y nędzy tak naprawdę są te pielęgniarki?!
W obu szpitalach, w dyżurkach odbywało się non – stop heheszkowanie, głośne rozmowy i picie kawki godzinami. Byłam oburzona takim zachowaniem.
Z obrzydzeniem patrzyłam jak pielęgniarki wydawały polecenia salowym wyraźnie po to by pokazać swą wyższość w „hierarchii”. Byłam świadkiem wielu sytuacji w których pacjentowi spokojnie mogła pomóc pielęgniarka, ale tego nie zrobiła. Jedna z nich wyglądała tak.
Pacjent leży w łóżku. Nie może się ruszyć. Pielęgniarka pobiera mu krew i mierzy temperaturę. Pacjent prosi o podanie z szafki jakiejś rzeczy. Szafka stoi niecały metr od łóżka i – oczywiście –pielęgniarki. Ta zamiast podać pacjentowi to o co prosił, woła salową z drugiego końca korytarza. Salowa grzecznie odpowiada, że już idzie i natychmiast wykonuje polecenie. Mimo, że odpowiada pielęgniarce cicho i spokojnie, uśmiech na twarzy mówi wszystko. Jednym zdaniem relacja o charakterze królowa – podwładny. Absurd.
Pani salowa zawsze kojarzyła mi się gburowatą kobietą w średnim wieku, która swoje obowiązki wykonuje z wielką łaską. Dlatego z niedowierzaniem patrzyłam na ich codzienną pracę. To one codziennie przynosiły posiłki, a gdy pacjent miał trudność z jedzeniem – karmiły go. Wszelkie czynności pielęgnacyjne również leżały w zakresie ich obowiązków. To właśnie od nich człowiek dostał najwięcej słów wsparcia, otuchy, uśmiechu. Ich kontakt z pacjentem był niejednokrotnie lepszy niż lekarza, pielęgniarki czy psychologa.
Panie salowe wykonywały naprawdę świetną robotę. Do tej pory wydawało mi się, że do obowiązków tzw. personelu pomocniczego należy mycie podłóg i sprzątanie toalet. Pewnie kiedyś tak to wyglądało, dziś jest zupełnie inaczej.
Nie twierdzę, że wszystkie pielęgniarki „nic nie robią”. W obu szpitalach spotkałam również pielęgniarki, którym się „chciało”. Które z życzliwością podchodziły do pacjenta, nie wyśmiewały dzieci np. podczas pobrania krwi, że płaczą. Nie udawały, że nie słyszą pacjenta i nie wykorzystywały tego, że pacjent jest nieprzytomny by nie robić przy nim dosłownie nic. W trakcie dyżuru trafiła się jakaś jedna lub dwie dobre dusze. Reszta była „nieobecna” lub zachowywała się tak, że człowiek bał się odezwać by nie zostać w przenośni i dosłownie zjebanym.
Obserwując naprawdę ciężką pracę pań salowych uważam, że kobiety te są za mało doceniane i niejednokrotnie traktowane jak człowiek jakiejś gorszej kategorii. Żyjemy w chorym kraju, gdzie niestety zarobki są nieadkewatne do wykonywanej pracy – w każdej branży jak widać.
Jeśli będziecie kiedyś w szpitalu przyjrzycie się uważnie jak wygląda ich praca.
Pozdrawiam😊
#szpital #pielęgniarka #salowa #praca