
Dzwonek. Uno, due, tre, quattro, cinque. Otwieram oczy. Czy ja dobrze słyszę? Czy to dźwięk dzwonka? Czy mi tylko w głowie coś dzwoni? Sunę po domu, podchodzę do drzwi. Uśmiecham się. Nie, nic mi się nie przesłyszało. To dzwonek. Tyle lat nikt go nie naciskał i nagle zadzwonił. Zaglądam w wizjer. Za drzwiami stoisz ty.
Otwieram drzwi.
Otwieram drzwi. Pytasz czy chcę wyjść. No pewnie, że chcę. Jeszcze nie wiem gdzie. Właściwe jest
mi obojętne, gdzie byleby wyjść. Tak naprawdę nie spodziewałam się wcale, że w ogóle ktokolwiek kiedyś nim jeszcze zadzwoni. Nie wiedziałam, że ten dzwonek działa. A jednak.
Mówię, że tak, choć dzwonek dzwoni.
Jedziemy pustą ulicą. Miasto wygląda jak opuszczone. Nie wiem gdzie jestem, mnóstwo tu latarni, dają ciepłe światło. Niewiele mówisz, ciągle się mi przyglądasz. Wreszcie pytasz czy kiedyś jeździłam na rolkach. Mówię, że tak, choć dzwonek dzwoni. Boję się upadku. Zajeżdżamy do miejsca podobnego do katowickiego Spodka. Budowla jest jednak dużo większa. Pierwszy raz ją widzę. Nie jest tu już tak cicho. Słychać grającą głośno muzykę.
Trzeba wejść pod górę by dostać się do środka. Idziemy, a wraz z nami tłumy. Trzymasz mnie za rękę. Dlaczego? Przecież tak naprawdę wcale się nie znamy. Widzisz mnie pierwszy raz.
Chyba tylko dlatego, że…
Myślałam, że to takie proste. Dawno nie jeździłam na rolkach, ale pewnych rzeczy się nie zapomina. Pierwsze okrążenie takie było, czułam się jak kiedyś. Może dlatego, że trzymałeś mnie za rękę i uśmiechałeś się do mnie. Gdy zaczęło się drugie wszystko już było inaczej. Przecież jadę po lodzie. Wypadłam za balustradę. Wyciągnąłeś do mnie rękę. Tą z tym tragicznym tatużem. Chciałeś być tygrysem… Chyba tylko dlatego, że inni patrzyli. Ratowałeś mnie bez przekonania. Chyba nie chciałeś mnie wcale ratować, ale ja zbyt mocno trzymałam się twojej dłoni. Chęć życia była silniejsza niż chęć twojego dotyku. Bo to takie kurestwo nie ratować kogoś kto upada. Taki chłód bił z twoich oczu. Niewidziałam czegoś takiego nigdy. Może nie chciałeś patrzeć jak dalej jeżdzę, bo nie byłam kurwą? Tobie kurwy bardzo, bardzo się podobały…
To dziwne…

Oggi stoję nago przed lustrem. Wyglądam tragicznie. Jestem chuda, blada, zmęczona. Mam złą fryzurę i zły kolor włosów, bo tobie nic się w poprzednich niepodobało. Dwa długie warkocze wrastają w mój pępek. Czy boli? To dziwne, ale wcale. Nie mogę ich jednak wyciągnąć. Szarpie je. Raz jeden, raz drugi. Chciałam tylko znów włożyć kolczyk, by choć trochę przypomnieć sobie siebie. A trysnęła krew. Nie mogę zatamować tego krwawienia.
Zabrakało mi odwagi…
Gdybym ten kolczyk miała wtedy na plaży dziś niemiałbym warkoczy. Gdy widziałam jak patrzysz na te nagie Azjatki, jak cię wołały, a ty się uśmiechałeś powinnam cię utopić w tej słonej wodzie. Zakopać
w piachu. Zabrakło mi odwagi… Powinnam odejść z Nim tamtego wieczoru. Miał piękne brązowe oczy, niski głos i ciemne włosy. Jedno Jego spojrzenie wystarczyło by zrozumiał kim jesteś. Nawet nie znał twojego imienia. Za to wiedział, że ja nie powinnam być z tobą. I On wiedział i ja wiedziałam. Widział strach w moich oczach i tchórzostwo w twoich. Widziałam jak ręce mu się trzęsły, gdy krzyczał do niego. Ale ty nie rozumiałeś nic. Przytrzymałam mu rękę. Powiedziałam tylko „Zostaw, nie warto.” Splunął na podłogę i kiwnął glową. On już wtedy czekał.
Walizka czeka.
Walizka czeka. Malutka, bo po co większa? Ostatni raz scendo le scale. Brudnych, betonowych, niechcianych. Podobno dzwoniłeś do spółdzielni w sprawie niesprzątniej klatki. Kiwam z politowaniem głową. Wszystkie twoje telefony pozostały bez odpowiedzi. Te w sprawie cieknącego kranu też… Może dlatego, że nigdy tam nie dzwoniłeś?
Dziś to nie moja bajka. Wcześniej jeszcze wszystko dla Niego. Kosmetyczka, fryzjer, bielizna, nowa ja. Już nie bajka, a historia dwojga ludzi. Nie pytał ile to zajmie. Czeka.
Znów słyszę dzwonek.
Rzeczy wyrzuciłam do kosza. Klucze do mieszkania też. Może zjedzą je myszy. Forse si, forse no. Patrzę w niebo, wychodzi słońce. Jeszcze tylko okulary. Ostatnie mi zniszczyłeś. Zniszczyłeś nie jedno, ale wszystko da się naprawić. Ciebie nie naprawi już nikt.
Znów słyszę dzwonek. Wkładam rękę do torebki. To mój nowy telefon. Wiadomość od Niego. Zdjęcie tamtego miejca, gdzie spotakliśmy się po raz pierwszy. Uśmiecham się. Już za parę godzin znów tam będę.