
Tom Hanks jest jednym z moich ulubionych aktorów od zawsze. Dlatego „Mężczyznę imieniem Otto” chciałam zobaczyć od momentu jak tylko dowiedziałam się, że powstał. I tak w weekend z racji uziemienia w domu odpaliłam sobie wpierw player.pl ( https://player.pl/ ) i o dziwo tu ten film nie chciał mi ruszyć. Czemu? Tego niestety nie wiem, bo platforma działa mi w domu bezproblemowo, a film i tak musiałbym na niej wykupić. Wyszukałam sobie go sprytnie na Rakutenie modląc się w duchu by tu mi ruszyło. Poszło ( https://www.rakuten.tv/pl?content_type=movies&content_id=mezczyzna-imieniem-otto )! Weekend uratowany! Jak niewiele człowiekowi do szczęścia potrzeba😉 .
Tom Hanks.
Tom Hanks zawsze kojarzył mi się z aktorem zwyczajnie „porządnym”. Grającym dobrze, nie sztucznie, wybierającym role sensowne i wiarygodne. Człowiek zwyczajny w odbiorze, urzekający w swej naturalności i prostocie co pokazał lata temu w filmie „Forrest Gump” za którego to dostał przecież Oscara. A to przecież chyba do widza trafia najbardziej i – przede wszystkim – chwyta za serce. Takich aktorów i takiego kina w tym coraz mniej empatycznym świecie nam trzeba. Aktor nie przewijający się w nagłówkach gazet, nie znany ze skandali, taki wydawałoby się po trosze każdy z nas. Umówmy się – nagrody takie jak Oscar z powietrza się nie biorą. Dlatego jak otwieram polskiego filmweba i trafiam w nim na opinie o kolejnym naprawdę świetnym filmie, że są to cyt. „kiczowate ciepłe kluchy” to mam ochotę mówić językiem głównego bohatera. Mimo, że sama krytykiem filmowym nie jestem to wprost napiszę – takie rzeczy mogą pisać tylko idioci bądź ludzie których nie dotknęła żadna życiowa tragedia. Po prostu.
Historia człowieka.
Film jest ciepły, momentami wzruszający, zabawny, uroczy i przede wszystkim bardzo życiowy. Opowiada historię człowieka, któremu po śmierci żony skończył świat. Sam siebie na tym świecie również już nie widzi. Praca się skończyła, bo przechodzi na emeryturę. Może i dobrze, bo kto by chciał robić z przygłupami. Relacje ze starymi sąsiadami po śmierci ukochanej uległy znacznemu pogorszeniu więc jego zobojętnienie na świat przybrało znacząco na sile. Jedyne słuszne rozwiązanie jakie dla siebie widzi to eksmisja. Eksmisja z tego jakże durnego świata by znów połączyć się z ukochaną. Jednak na drodze pojawiają się „problemy”. Z jednej strony rzec by można normalne, z drugiej całkowicie nienormalne. Nowa zagraniczna sąsiadka, młody chłopak na rowerze i … kot, który nie wiedzieć czemu bardzo sobie go upodobał.
Ekranizacja książki.
Warto poświęcić na niego chwilę. Dlaczego? A no dlatego, że jest to ekranizacja książki. Debiutanckiej powieści szwedzkiego pisarza Fredrika Backamana ( https://lubimyczytac.pl/autor/99533/fredrik-backman ) z 2012 roku. Ktoś ją w tym kraju dostrzegł, a w 2015 roku postanowił nakręcić. Trochę więc czasu zajęło nim za ekranizację wzięli się Amerykanie. Film ten był również nominowany do nagrody. Faktycznie, takie tam „ciepłe kluchy”😏…
Dobry film.
Dla mnie jest to jeden z najlepszych filmów jakie widziałam w tym roku. Wciąż liczę na to, że znajdzie się więcej porządnych reżyserów, którzy będą robić dobre filmy, a nie kręcić jakieś gnioty. Surrealistyczne dyrdymały. Filmy oparte na faktach. Biografie. Dobre kino kręcone na podstawie m.in dobrych książek. Zagrane przez fajnych aktorów. Czasem jak słyszę jakie budżety🤑 idą w kino sci-fi to łapię się za głowę. Komu to w ogóle do czegokolwiek potrzebne? Nie wiem. Może dla paru fajnych tekstów, zwiększenia produkcji komiksów, zabawek itd.itp. Filmy, które mają dawać coś ludziom do myślenia przechodzą często bez echa. Nie wspomnę o książkach, które są coraz droższe, a i ludzie coraz mniej czytają „bo po co”. Samo życie pisze najlepsze – choć nie zawsze najpiękniejsze – scenariusze. Nie zawsze – jak widać na przykładzie tego właśnie filmu – Ameryka jest potrzebna by wyprodukować coś, co każe zwyczajnie myśleć, poruszy ludzkim sercem, zostanie zauważone.
Po polsku.
Do których bram pukają nasi producenci, że taki jest problem z wybiciem się – nie wiem. O czym myślą wybierając scenariusz. Też nie mam pojęcia. Film wygląda mi na taki, który z przysłowiowym palcem w d… można by było nakręcić w Polsce. Aktorów mamy dobrych. O co więc chodzi, że od lat mamy problemy by nakręcić dobrą komedię, biografię, dramat, coś niebanalnego? Nie chce mi się czasem wierzyć, że naród tak idiocieje. Autorom takich komentarzy zaś polecam wpierw napisać samemu książkę, wydać ją, bo już o tym by ktoś z niej chciał zrobić film nie wspomnę. Życzę powodzenia. Szczerze. Chętnie zobaczę coś naprawdę dobrego i ambitnego. Po polsku.
Dobrego seansu i oby więcej takich produkcji😉