
Powroty bywają długie. Męczące. Dziesiątki wpisów i tytułów przelatują mi przez głowę i wszystko jak krew w piach. Brak czasu dobija popieprzony kołowrotek życia. Momentami czuję się jak jebany chomik. Przerażające. Zwierzę wprawdzie miłe i kochane, jednak rozumu mam zdecydowanie więcej. Zastanawiam się, któryś miesiąc jak z tego wyjść. Jak wszystko spiąć, ogarnąć, wyjść na plus tak by wszyscy byli zadowoleni. I już chwilami nawet nie wiem kogo i jak miałabym zadowolić. To co działa na jednego, na innego nie. A ja już chyba zwyczajnie mam dość. Albo dopada mnie kryzys wieku średniego albo zaczęło docierać do mnie, że żyje się tylko raz i świata nie zbawię. Choć czasem kur@wsko bym chciała.
Gdzieś w odległej galaktyce…
Dawno, dawno temu gdzieś w odległej galaktyce miałam plany. Wchodząc w dorosłe życie moim priorytetem była rodzina. Dom, gdzieś z dala od zgiełku miasta, mąż, dwójka dzieci i pies. Rowerowe weekendy, granie z dziećmi w piłkę na świeżym powietrzu, wieczory z planszówkami lub dobrą książką, wspólne odrabianie lekcji. Taka wydawałaby się normalność, żadne aj waj.
Życie szybko i boleśnie zmiażdzyło nie tylko marzenia, ale i wyobrażenia – o losie – o „normalności”.
Nawet wiedza zdobyta na studiach pedagogicznych w 50 % nijak przekłada się na życie codzienne.
Ta o wychowaniu dzieci w większości. Można sobie ją wsadzić głęboko w d@pę😅Czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają, wiedza się dezaktualizuje. Tylko, my, naród żyjemy ciągle w jakimś średniowieczu. Niby jaramy się wszystkim co nowe, a wydawałoby się oczywiste oczywistości 🙃 docierają do nas ślimaczym tempem.
Jedyna prawda objawiona, którą podkreślano na zajęciach dotyczących rynku pracy- od samego początku i jest ona aktualna po dzień dzisiejszy- to to, że uczyć się trzeba całe życie by być gotowym na jej zmianę . Pięć lat studiów mogę podsumować jednym zdaniem:) K@#a, jakie to dziś przykre.
No nic bywa.
Jednak żyjąc z taką świadomością i wiedzą od lat jestem otwarta na zmiany. Wszelakie. Dziś dziękuję za te wykłady i zainteresowanie rynkiem pracy wszczepione lata temu, bo teraz jak widać przydatne są one bardzo.
Na budowie.
Wszystko buduję od początku. Przewartościowuje. Wyciągam wnioski, które spać mi nie dają.
Ile ważnych chwil w życiu mi „uciekło”? Z iloma osobami, w ilu miejscach powinnam być, a nie byłam ze strachu a zarazem z poczucia obowiązku. Żeby człowieka z roboty nie wyrzucili, żeby pieniądze zawsze się zgadzały, że przecież to co robię jest takie ważne, a tak w ogóle to świat się zawali jak nie będzie mnie w pracy. Po czasie stwierdzam – jaka ja byłam głupia!
Czy ktokolwiek z najbliższych mi osób zyskał na tej mojej „wzorowej” frekwencji w robocie? Nikt.
Nie siedziałam z dziećmi na zwolnieniach, chora chodziłam do pracy, a teraz od miesięcy walczę z wkurwem, frustracją i bezsennością.
Rodzina zyskała więc jakieś minus sto, ja straciłam dodatkowo w ch.j zdrowia i zyskał tylko sam pracodawca na którym zawiodłam się najbardziej. Bo nie tego oczekiwałam.
Jaka powinna być praca?
Każdy powie – lekka, łatwa i przyjemna. Czyli jaka?
Praca powinna dawać człowiekowi poczucie satysfakcji. Gdy ma się wrażenie, że robi się rzeczy ważne/potrzebne/mające jakikolwiek sens wtedy naprawdę taka ona bywa.
Jeśli idzie w parze z odpowiednim wynagrodzeniem, a nie jałmużną to wtedy mamy pełny sukces. I takiej roboty właśnie szukam. Bo nie chcę przejeb@ć sobie życia i skończyć jak…
dinozaur.
dinozaur 🙃.
Ostatnio dopadła mnie taka refleksja.
Wysiadam sobie na Dworcu Wileńskim i idę.
Idę i myślę. Chodzę tamtędy któryś rok. Jednak pierwszy raz zaczęłam patrzeć na witryny sklepowe (!). Jak to się stało?! Że w takim zapierd😏lu nie miałam nawet nigdy czasu by na nie spojrzeć???
Więc lezę. Pierwsze skojarzenie jakie mi przyszło do głowy – „jak jakiś jeb@ny dinozaur”😅
Zlękłam się. Stanęłam przy metrze i wśród tłumu wlewającego się w podziemia zobaczyłam siebie, gdzieś za 10-15 lat (jak dożyję 🙃). Czy naprawdę tego chcę? Czy tak powinno wyglądać życie? I tak naprawdę – po co to komu?
Zapewne nie pamiętacie większości dinozaurów. Ja też nie😄Mimo, że były jebutnie wielkie i zabiłyby człowieka w sekund pięć to obecnie mało kto jest wstanie sobie przypomnieć ich nazwy. O mojej pracy- i pracy milionów ludzi w tym kraju -za 100 lat nikt nie będzie pamiętał. Nie ma się co łudzić. Ale naprawdę wolałabym w ostatnich chwilach swojego życia zobaczyć żywego diplodoka i zejść na zawał z wrażenia, niż zdechnąć przez pracę, której nikt nie docenia.
Dlatego…
Dlatego trzeba żyć w zgodzie z poczuciem własnej wartości i godności. Robić to co przynosi nam satysfakcję i poczucie spełnienia. Jeśli praca nie daje nam możliwości rozwoju intelektualnego, jest nieciekawa, nie da się w niej zrobić absolutnie nic, bo człowiek odbija się z pomysłami od ściany, pracuje się za g🫣wno nie pieniądze to trzeba ją zmienić.
Ja dla swojego pracodawcy chciałam opuścić miejsce zamieszkania. I muszę powiedzieć – siła wyższa nade mną czuwała – bo się nie udało. Dziś przy możliwości pracy zdalnej mój pracodawca mi jej odmawia. Nie będę tego komentować, bo musiałabym sypnąć😘
Doszłam do podobnych przemyśleń co Bill Gates https://www.money.pl/gospodarka/bill-gates-zaluje-ze-tak-pozno-zrozumial-ze-zycie-to-cos-wiecej-niz-praca-6902129887115936a.html
I bardzo się cieszę, że teraz, a nie na emeryturze 😁 …a pracodawca dziś ten, jutro tamten, a rodzina zawsze pozostanie rodziną.
Tymczasem:)
Witam,Pani Moniko,zwiewać i to w podskokach z tej budżetówki,odważnie,dumnie,z poczuciem własnej wartości i wiedzy,nie lękając się…..
Witam, Pani Krystyno tak powoli się człowiek uwalnia – z bólem serca. Tak -niestety -padają po latach ideały z którymi się zaczynało. Najwyższa pora ruszyć w innym kierunku 🫣🙂 Pozdrawiam serdecznie 💐