
Wstałam dziś rano. Kolejny raz popłynęły niechciane łzy. Z nerwów. „Normalni” ludzie nie spędzają tak weekendów. Ja od dawna nie miałam normalnego weekendu.
Brakuje mi sił by walczyć z idiotyzmem systemu. Od pół roku staram się wywalczyć pracę zdalną. Chodzę, rozmawiam, piszę pisma. I co? I nic. Dotarłam do ściany. Właściwie to do „guru prawa pracy”🤣 Człowieka zarządzającego działem kadr, który jak się okazuje ma większą władzę niż człowiek zarządzający całą firmą, a nie znający się na przepisach i nie potrafiący zarządzać własnym zespołem.
Warto być przyzwoitym.
Dotarłam. Odbyłam dłuuugą rozmowę. Człowiek ten był wielce zdziwiony, że w ogóle trzeba odpowiadać na pismo, które złożyłam w lutym (🥲no tak, bo trzeba wykonać jakąś pracę. Tak, tak na pisma się zwykle odpowiada, tego wymaga przyzwoitość.) Ów człowiek poinformował mnie nie patrząc mi w oczy, że wszyscy znają moją sytuację i bardzo mi współczują. Że niestety, rzeczy o które proszę są niewykonalne – tj. praca zdalna oraz podwyżka. Z resztą przecież niedawno dostałam – tę inflacyjną mannę z nieba – więc jakby to wyglądało wobec innych pracowników. Że najpierw to się trzeba czymś wykazać.🙃🫣 Rozbawił mnie Pan tym tekstem. Tak. Uśmiechnęłam się w duchu z politowaniem. Utwierdził mnie Pan tylko w przekonaniu, że podjęte przeze mnie działania są słuszne, a z idiotami nie ma co się wydawać w dyskusję.
Ocena okresowa pracownika.
Jestem po okresowej ocenie pracownika.Wypadła naprawdę nieźle. Wszystkie punkty, które zdobyłam dostałam „zgodnie z oczekiwaniami” lub „powyżej oczekiwań” pracodawcy. Łącznie 150 na 220. Odkąd wróciłam do pracy zrobiłam tyle ile mogłam, żeby się „wykazać”- jak Pan to nazwał. Ale to nie Pan jest moim przełożonym by udzielać mi takich pseudo rad, bo zwyczajnie nawet nie wie Pan czym się zajmuje. Mówił Pan, że Pana konikiem jest prawo pracy. O prawie pracy mam trochę pojęcia. Podejrzewam, że gdyby do dupy się Panu zabrał jakiś prawnik szybko by się Pan przekonał, że jest Pan tylko laikiem, któremu się tylko wydaje, że ma pojęcie o tym co robi. To jakie decyzje podejmuje Pan i Pański zespół zakrawa o pomstę do nieba.
Szukam pracy.
Szukam pracy. Nie zamierzam dłużej marnować swojego potencjału i życia. Niszczyć sobie czasu prywatnego, miłości, której tak długo szukałam, przez pracę i ludzi, którzy mówią, że rozumieją a tak naprawdę nie mają pojęcia o niczym, bo emocje, które we mnie siedzą nie pozwalają mi normalnie funkcjonować.
Nie zamierzam dłużej tłumaczyć, że biorę zwolnienie, bo mam chore dziecko. Nie będę nikomu tłumaczyć, że jestem zmęczona dojazdami i zarobkami, które są nieadekwatne do tego ile sił mnie to kosztuje -fizycznych i psychicznych.
Co ja mam z życia?
A co ja z tego życia po pracy mam? Wracam do domu, zjem kolację, pogadam chwilę z dzieckiem, poświęcę się w biegu swojej nowej pasji by nie zwariować i oderwać myśli nerwowo patrząc na zegarek, przytulę się na chwilę do człowieka, który jeszcze to wszystko cierpliwie znosi, bo inny by zwyczajnie zwiał i padam na twarz.
Hulajnogą w świat.
Nie tak jak Pan. Nie przyjeżdżam sobie hulajnogą na 9:00 do roboty. Powiem Panu szczerze -nie zazdroszczę, ma Pan szczęście, że nie jestem Pana szefem. Bo dawno by Pan wyleciał z hukiem. Kadrowiec, który rozumie, nie mówi samotnej matce, która leżała w śpiączce, że ma się wykazać („tyle była Pani na zwolnieniu”) . Prowadzi rozmowę w sposób empatyczny, stara się wyjść naprzeciw nie mówi nie, a jeśli sam nie zna się na przepisach wypada powiedzieć – „skonsultujemy to z prawnikiem”.
O empatii.
Pan nie jest empatą. Pan jest człowiekiem, którego widocznie życie jeszcze nie przeczołgało. Ale przyjdzie kryska na matyska. Bo takie jest życie -po prostu. Panu też ktoś kiedyś ręki nie poda. Karma wraca.
Po co to piszę? Pamięć ludzka jest dobra, ale krótka. Być może za rok czy dwa otworzę sobie swojego bloga i uśmiechnę się do swojego posta. Wspomnę sobie to całe kure🙃stwo, które mnie spotkało i będzie mi pewnie żal wylanych łez, czasu i zdrowia. Może jak mnie zabraknie przeczytają to moje dzieci i będą miały większą świadomość jakich ludzi omijać szerokich łukiem.
Ciągle wierzę.
Nic nie dzieje się bez przyczyny. Gdyby nie to, że ciągle w to wierzę, pewnie już dawno rzuciłabym się pod pociąg jadący w kierunku Warszawa Wileńska. Jedyne co mnie zawsze stawiało do pionu to dzieci, wiara w to, że znów znajdę miłość i będę dla kogoś coś znaczyć, a teraz nadzieja na „normalną” pracę wśród ludzi, którzy rozumieją, że człowiek poza pracą ma normalne życie.
Miłość znalazłam w momencie, gdy już porzuciłam wszelkie nadzieje, że ją kiedykolwiek znajdę. Pracę też znajdę. I będzie to zmiana na pewno na lepsze. Póki co przeglądam ogłoszenia i widzę, że moje kompetencje są o wiele więcej warte niż wycenił je człowiek jeżdżący na hulajnodze :).
Buona giornata:)!