
Wczoraj był Światowy Dzień Depresji. Z tej okazji słów kilka o niej z poziomu szarego, przeciętnego człowieka:)
Jak to z tą depresją w końcu jest?
Kiedyś nikt o niej mówił i ludzie żyli. ŻYLI LEPIEJ. Dziś mówią o niej mówi prawie każdy. I ŻYJE SIĘ GORZEJ. Dlaczego?
A no właśnie. Powodów zapewne jest wiele.
Każdy z nas swoje od życia zebrał lub zbierze. Życie zwyczajnie nie jest usłane różami. Świat się rozwija i problemów przybywa. Coś co dla jednej osoby może wydawać się problem z dupy wziętym- bądź też mówiąc językiem bardziej parlamentarnym – błahym – dla innej będzie nie do przeskoczenia.
Człowiek w miarę rozwinięty intelektualnie będzie poszukiwał rozwiązań swoich problemów. Inny, żyjący na zasadzie CARPE DIEM, nie za bardzo interesujący się światem i tym co go wkoło otacza przeżyje życie lekko, łatwo i przyjemnie. Co ma być to będzie. Reszta mnie nie dotyczy. Zazdroszczę. Chciałabym mieć takie podejście, bo to jest chyba tak naprawdę jedyna recepta na bycie szczęśliwym. Szukam, choć nie wiem czy taki stosunek do świata niesie więcej korzyści.
Pukam palcem w klawisze…
I tu właśnie się zacięłam. Pukam palcem w klawisze zastanawiając się nad tym co mi chodzi po głowie. A moje myśli pędzą szybciej niż odrzutowiec. Dochodzę do wniosku, że każdy człowiek kwalifikuje się do leczenia depresji. Bo sama depresja rodzi się z problemów. Same problemy biorą się z życia. Życie ogólnie to jedna wielka depresja przeplatana chwilami radości, które rozrywa nas od środka aż do łez szczęścia, by przyp@#dolić w człowieka w najmniej oczekiwanym momencie ze zdwojoną siłą.
Czy mam depresję?
Przerabiam to od lat paru. Czy mam depresję? Pewnie jak wszyscy. Czy z nią żyję ? No żyję. Czy dobrze mi z nią? Trochę tak i trochę nie. Bo to taki kure@#ki wirus co rozkłada człowieka bardziej niż gorączka. By później oddać stracony czas w procesie twórczym – wszelakim.
Nie masz siły wstać z łóżka, nie masz sił spać, choć powieki ważą tonę. Nie masz ochoty na nic – żołądek się zaciska i mimo głodu nie jesteś wstanie tknąć niczego. Jedyne o czym marzysz to zniknąć, zapomnieć, wrócić, za tydzień, miesiąc, rok albo wcale. Bo po co jak nie widać nadziei na zmiany?
Starasz się kurczowo trzymać wyznaczonego schematu, realizować plany, marzenia, brać się z życiem za bary i taki ch#$j z tego wychodzi, bo znów jedyne o czym marzysz to zakopać się w koc. Cisza uspokaja, muzyka czasem niesie ukojenie. Czasem, nie każda i bez przesadny by nie popaść w jeszcze większy dół.
Kto zbiera najbardziej?
Kto zbiera bardziej? Jeśli ma się rodzinę – to najczęściej to pierwszy strzał. Pada wszystko. Komunikacja. Rozmowy. O czymkolwiek. Bo zwyczajnie nie masz na nie siły. Jak z każdej strony słyszysz oczekiwania, a nie widzisz by takie padały w drugą stronę rośnie w Tobie frustracja. Że starasz się zadowolić choć w minimalnym stopniu każdego a i tak nikt tego nie widzi.
Jak jesteś sam to pewnie przyjaciele bądź współpracownicy. Nikt nigdy nie zastanawia się dlaczego tak jest. Jesteśmy tak ch$%owo mało empatycznym narodem, że wśród fałszywych tłumów rządnych sensacji ciężko nam poznać jednostki o dobrych sercach. Łatwo się przejechać czego zwykle efektem jest to, że przestajemy mieć ochotę na kontakt z drugim człowiekiem.
Czy są dobre strony depresji?
Czy są dobre strony depresji? Zapewne. Czas na przemyślenia. O sprawach poważnych. O życiu, ludziach, świecie. Czas na zwolnienie. Wzięcie oddechu. Głębokiego. Bez obaw, że ktoś usłyszy krzyk lub zobaczy niechciane łzy. Czas na pójście na spacer, spojrzenie jak pięknie to wszystko dla nas urządzono – te drzewa i śpiew ptaków, który dają za nic od nas. Czas na sen w którym rodzą się rozwiązania zmartwień i realizują się marzenia. Sen w którym przychodzi motywacja i dalsza chęć działania.
Wszyscy jesteśmy chorzy.
Wszyscy jesteśmy chorzy. Każdy „normalny” człowiek powinien się leczyć na depresję, bo każdy ma większe i mniejsze problemy. Chyba dlatego Amerykanie są tak szczęśliwi, bo tam niczym dziwnym są spotkania z terapeutą czy psychologiem. A u nas to ciągle wielka tajemnica i wstyd, a i problem, bo ludzi brakuje do pracy. A przecież każdy potrzebuje czasem zwyczajnie pogadać z kimś kto spojrzy na nasze sprawy z całkiem innego punktu widzenia niż my czy nasi bliscy.
Poszukuję złotego środka.
Poszukuję złotego środka, który uciszy moją depresję.
Jeszcze niedawno myślałam, że jest ją wstanie uciszyć miłość. O przewrotności życiowe moje zakręcone:) Kobiece:) Jak widać, mimo znalezienia ziarna nie chce z niego nic wykiełkować. Problem leży, gdzieś indziej.
Gdzieś z tyłu głowy ciągle pali mi się lampka by starać się zapewnić swoim dzieciom wszystko. Przytłacza mnie brak efektów, które mogłyby mi dać taki poziom życia, który nie zaprzątałby mi głowy. A najbardziej dobija mnie to, że myślę, myślę i ch@#j mi nic z tego nie idzie.
Jest późno. Czuję jak historia zatacza koło. Dziś jestem praktycznie w tym samym miejscu w którym byłam jeszcze rok temu. Ręce opadają mi jeszcze bardziej.
Dobranoc.