Szybko. Szybko. Nie mam czasu. Śpieszę się. Jak zwykle. Otwieram komputer. On zaraz przyjdzie. Milion pomysłów przechodzi mi przez głowę. Zaraz większość z nich stracę. On nigdy tego nie zrozumie. Zaraz znów stanę się bezsilna. Siadam. Jest wieczór. Woła mnie. Słyszę jego kroki. Woła mnie. Wołając przeciąga moje imię. Śmieje się tym durnowatym śmiechem, którego tak nie cierpię. Nienawidzę wręcz. Mam na niego alergię. Muszę jeszcze grać….