Sklep. Co drugi, trzeci dzień się tam pojawiał. Chociaż tak naprawdę nie musiał. Przychodził po standardowe bułki i mleko. Czasem zatrzymał się gdzieś między lodówką obdarzając ją wzrokiem niepochlebnym -znów nie było w niej nic nowego -a półką z napojami. Zwykle po pierwszym spojrzeniu w blady chłód maseł i jogurtów, odwracał się od nich próbując znaleźć trochę słońca na obrazkach kolorowych kartonów z sokami. Wyciągał wówczas do nich rękę. Brał ten,…