Od zawsze w domu miałam zwierzęta. Dom bez zwierząt jest jakiś taki pusty. Dziwny. Inny. Więc szwendały się wpierw po podłodze żółwie. Przemierzały podłogi ursynowskiego mieszkania żrąc jabłka i sałatę zostawiane zwykle pod kaloryferem i żyły. Żyły bez terrarium wieki niczym egipskie piramidy. Niezniszczalne w zdrowiu i szczęściu. Żółw, chomik, pies. Z czasem przyszedł czas na chomika. Jednego, potem drugiego, a potem to już było cało stado małych chomiczków:) Fajne…