W ręce trzymam papierowe ręczniki. Powoli odrywam listek po listku. Biorę do ręki butelkę z płynem, który czyści wszystko. Wszystko. Olej, ślady po palcach, zaschnięty keczup. I TO. Patrzę jak mgiełka, która jeszcze przed chwilą unosiła się w powietrzu osiada na blacie mojego drewnianego stołu w kolorze ciemnej wiśni. Bardzo starego mebla. Pamiętającego wiele świąt i rodzinnych obiadów. Rozmów telefonicznych i nieprzespanych nocy nad kolejnymi sprawami. Okruchów chleba po śniadaniu i śladów po dziecięcych…