Gaszę światło. Po chwili cały dół zalewa ciemność. Podchodzę jeszcze do drzwi i otwieram jej. Wychodzę na ganek, siadam na krześle i wyciągam zza doniczki paczkę papierosów. Janek i tak nie usłyszałby jakby mnie ktoś porwał, a mojej 10 minutowej dezercji na taras nie zauważy. I dobrze, po co ma widzieć, że znowu palę. Siadam otulona szlafrokiem w ogromnych kapciach z napisem PAN DOMU. Wyjmuję cienkiego papierosa i obracam go w dłoni. Spoglądam jeszcze raz na kapcie i literuje…